Krzysiek Bywalec
Dołączył: 24 Maj 2008 Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 20:23, 26 Maj 2008 Temat postu: Opowieść o mistyku i złodzieju. |
|
|
Jest to moja ulubiona opowieść.
Złodziej wszedł do chaty mistyka. Było to nocą,księżyc jasno świecił, a on wszedł przez pomyłkę, bo przecież wiadomo, że w chacie mistyka nie ma co kraść. Złodziej rozglądał się i nie mógł się nadziwić, że było tam tak pusto. Nagle ujrzał mężczyznę ze świecą w ręku, zbliżającego się ku niemu.Mężczyzna zapytał:
- Czego szukasz po ciemku? Dlaczego mnie nie zbudziłeś? Spałem tuż przy drzwiach wejściowych. Mogę pokazać ci cały dom. - Mówił to z taką prostotą i niewinnością, jakby nie zdawał sobie sprawy z istnienia złodziei. W obliczu takiej szczerości i otwartości złodziei odpowiedział:
- Bo zapewne nie wiesz, że jestem złodziejem.
- To nie ma znaczenia, każdy jest kimś. Rzecz w tym, że mieszkam w tej chacie od trzydziestu lat i niczego tu nie znalazłem. Może poszukajmy razem! Jeśli coś znajdziemy, zostaniemy wspólnikami. Ja nie mogłem niczego znaleźć, bo chata jest pusta. Złodziej nieco się przestraszył słysząc takie dziwne słowa. Może ten mistyk jest wariatem... kto wie co to za człowiek? Był gotów uciekać, zwłaszcza że przed domem zostawił kilka rzeczy, które ukradł wcześniej w innych domach.
Mistyk miał tylko jeden koc. Nic więcej. A noc była chłodna. Powiedział więc do złodzieja:
-Nie odchodź bez niczego, nie obrażaj mnie; nigdy bym sobie nie wybaczył , że biedny człowiek przyszedł do mojego domu w środku nocy i musiał wyjść z pustymi rękami. Weź ten koc. Przyda Ci się. Na zewnątrz jest zimno. Ja jestem w środku chaty, jest mi więc cieplej- i okrył złodzieja kocem. Złodziej odchodził od zmysłów. Wykrzyknął:
-Co ty wyprawiasz? Jestem złodziejem!
-To nie jest ważne-odparł mistyk. -Na tym świecie każdy musi być kimś, musi coś robić. Możesz kraść, to nieważne-zawód to zawód. Tylko wykonuj go dobrze, a będziesz miał moje błogosławieństwo. Rób to perfekcyjnie, nie daj się złapać, bo narobisz sobie kłopotów.
-Jesteś prawdziwym dziwakiem-powiedział złodziej. -Chodzisz goły, nic nie masz...
-Nie martw się o mnie, idę z tobą! W tej chacie trzymał mnie jedynie ten koc. Teraz kiedy go już nie mam, bo dałem go tobie nic już tu nie mam. Idę z tobą, będziemy żyli razem. A ty masz zapewne wiele różnych rzeczy, będzie to więc dobra spółka. Dałem ci wszystko, co miałem. Wystarczy, że ty dasz mi choć trochę tego, co ty masz. Tak będzie sprawiedliwie. Złodziej nie wierzył własnym uszom.
Jedyne czego pragnął, to znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, od tego człowieka. Powiedział: -Nie mogę zabrać cię z sobą. Mam żonę i dzieci. I co moi sąsiedzi powiedzieliby, gdybym przyprowadził do domu gołego człowieka?
-To prawda, nie powinienem robić ci wstydu. Możesz odejść, a ja zostanę tutaj.
Złodziej pośpiesznie zbierał się do odejścia gdy mistyk krzyknął:
-Hej! Wracaj tu natychmiast! Głos mistyka był mocny i ostry jak nóż. Złodziej musiał zawrócić.
-Naucz się choć odrobinę uprzejmości. Dałem ci koc, a ty mi nawet nie podziękowałeś. Zacznijmy od tego, że mi podziękujesz. To ci się przyda w przyszłości. A po drugie: wchodząc otworzyłeś drzwi, więc zamknij je za sobą kiedy wychodzisz! Nie zauważyłeś, że noc jest zimna? Nie pojmujesz, że dałem ci swój koc i jestem całkiem nagi? Mogę ci wybaczyć bycie złodziejem, ale jeśli chodzi o uprzejme zachowanie się - jestem bardzo wymagający. Nie mam zamiaru tolerować takiego zachowania. Podziękuj! Złodziej musiał powiedzieć:
"Dzięki, Panie",zamknąć za sobą drzwi i dopiero wtedy mógł uciec. Nie mógł uwierzyć w całe to zdarzenie. Nie spał całą noc. Ciągle mu się przypominało... Nigdy wcześniej nie słyszał tak potężnego głosu, tak zniewalającego głosu, a ten mistyk przecież niczego nie posiadał! Następnego dnia udało mu się dowiedzieć, że ten człowiek był wielkim Mistrzem. No cóż, nieładnie postąpił; to było naprawdę okropne aby iść do tak biednego człowieka. A na dodatek był on znanym Mistrzem.
Zresztą, to że był wielkim Mistrzem wydało się złodziejowi całkowicie zrozumiałe; wszak ten człowiek był taki dziwny. W całym swoim życiu nie natknął się na nikogo równie dziwnego. Spotykał zarówno biedaków jak i bogaczy... ale na samo wspomnienie Mistrza dostawał dreszczy. Przypomniał sobie, że gdy ,Mistrz kazał mu zawrócić, nie mógł postąpić ani kroku w przód, nie był w stanie uciec. A przecież nie był niczym skrępowany, mógłby zabrać otrzymany koc i uciec.
A jednak nie mógł. Coś w głosie Mistrza zmusiło go do powrotu. Minęło kilka miesięcy i złodziej został złapany. W sądzie zapytano go:
-Czy możesz wskazać kogoś w tej okolicy, kto cię zna? Odparł:
-Zna mnie jeden człowiek - i podał imię Mistrza. Sędzia powiedział:
- To wystarczy. Zawołajcie Mistrza. Jego zeznania są cenniejsze niż tysiąca innych ludzi razem wziętych. To, co powie, będzie wystarczające by wydać wyrok. Zapytano więc Mistrza:
-Czy znasz tego człowieka?Ten odpowiedział
- Czy go znam? Jesteśmy partnerami. To mój przyjaciel. Pewnego razu odwiedził mnie nawet w nocy. Było tak zimno, że dałem mu swój koc. On go używa,możesz się przekonać. Mój koc jest znany wszystkim w tych stronach; każdy wie , że jest mój. Urzędnik zapytał:
- Jest więc twoim przyjacielem? Czy kradnie? Mistrz odparł: Nigdy! On nie potrafiłby niczego ukraść. Jest dżentelmenem. Kiedy dałem mu koc, powiedział: "Dziękuję Ci Panie". A wychodząc z mojego domu, bardzo delikatnie zamknął drzwi. Jest bardzo grzeczny. Urzędnik powiedział:
- Na podstawie twoich słów unieważniam zeznania wszystkich świadków, którzy mówią, że jest on złodziejem. Jest wolny. Mistrz wyszedł, a złodziej podążył za nim.
-Co robisz? Po co za mną idziesz? - zapytał mistyk.
-Teraz już nigdy cię nie opuszczę. Nazwałeś mnie przyjacielem, nazwałeś mnie swoim partnerem. Nikt nigdy nie okazał mi tyle szacunku. Jesteś pierwszym człowiekiem, który nazwał mnie dżentelmenem. Zamierzam siedzieć u twych stóp i uczyć się jak zostać takim jak ty. Skąd wziąć taką dojrzałość, taką moc, taką siłę... taką umiejętność patrzenia na wszystko z zupełnie innego punktu widzenia? Mistyk odpowiedział:
-Czy wiesz jak okropnie czułem się tamtej nocy? Poszedłeś sobie, a było tak zimno, że bez koca nie mogłem zasnąć. Siedziałem więc przy oknie patrząc na pełnię księżyca i napisałem poemat: "Gdybym był wystarczająco bogaty, dałbym ten wspaniały księżyc temu biedakowi, który pod osłoną nocy usiłował coś znaleźć w chacie nędzarza. Dałbym mu księżyc, gdybym go miał, ale przecież sam jestem ubogi". Choć ze mną; pokażę ci ten poemat. Płakałem tamtej nocy, że złodzieje powinni nauczyć się paru rzeczy. A już co najmniej powinni dać znać dwa, trzy dni wcześniej, że się pojawią u człowieka takiego jak ja, żebym mógł coś przygotować. Wtedy nie odchodziliby z pustymi rękami I dobrze się stało, że przypomniałeś sobie mnie w sądzie; ci ludzie są niebezpieczni, mogli cię źle potraktować. Już tamtej nocy proponowałem ci, że pójdę z tobą i zostaniemy partnerami, ale odmówiłeś. Teraz chcesz iść za mną! Nie ma sprawy, możesz iść; podzielę się z tobą wszystkim, co mam. Ale to nie jest materialne. To coś niewidzialnego.
- Wyczuwam, że jest to coś niewidzialnego - powiedział złodziej - ale uratowałeś mi życie i teraz należy ono do ciebie uczyń z nim co tylko chcesz, bo ja je po prostu zmarnowałem. Kiedy cię widzę, kiedy patrzę w twoje oczy, jedna rzecz jest dla mnie oczywista - możesz mnie przemienić. Od tamtej nocy jestem zakochany.
Post został pochwalony 2 razy |
|